Siedem grzechów głównych content marketingu Część I
W sprawie content marketingu także w bieżącym 2014 roku nic się nie zmieni. Content marketing był i nadal będzie istotnym narzędziem marketingu internetowego. Jednak wbrew opiniom bloggerów publikowanym w 2013 roku nie chodzi tu o żaden nowy trend, lecz starą, sprawdzoną metodę wywodząca się z czasów, kiedy jeszcze nie było internetu. Niezależnie jednak od wieku i tradycji tej metody faktem jest, że do dziś obserwuje się trend do popełniania tych samych błędów, zwanych też grzechami głównymi content marketingu, które w znacznym stopniu uniemożliwiają bądź ograniczają tworzenie skutecznego contentu, w który warto inwestować czas i pieniądze. Jakie to grzechy i jak ich uniknąć, dowiesz się poniżej.
1. Pycha, czyli przekonanie o samowystarczalności contentu
W content marketingu ciągle jeszcze dominuje mylne przekonanie, że można produkować treści, które same rozprzestrzeniają się w sieci. Jednak kto wychodzi z takiego założenia, jest z góry skazany na porażkę. Bowiem w dzisiejszych czasach nawet najlepszy content potrzebuje odpowiedniego rozgłosu, aby był zauważony. Chcąc dotrzeć do jak największej liczby internautów zaleca się więc rozpowszechnianie swojego contentu (tzw. seeding) wśród zaawansowanych użytkowników tworzących własne linki czy bloggerów. Warunkiem pomyślnego seedingu jest jednak wzajemna wymiana, przynosząca obopólne korzyści stronom. Tylko promując content innych, możemy liczyć na wzajemność tych relacji. Oczywiście nawiązanie odpowiednich kontaktów w sieci wymaga czasu, ale warto, bo to inwestycja, która zwraca się z nawiązką. Z kolei uporczywe, zakrojone na szeroką skalę wysyłanie e-maili to przejaw niedojrzałego i mało skutecznego seedingu.
2. Chciwość, czyli przesycenie contentu reklamami
Jak wiadomo content marketing używany jest często w promocji i sprzedaży różnego rodzaju produktów czy usług w internecie. Aby mógł on jednak stuprocentowo spełniać swe zadanie nie należy traktować go jako swego rodzaju reklamy, co niestety wielu nadal czyni. Jest to jeden z grzechów głównych, który określa się mianem chciwości i świadczy o mało profesjonalnym podejściu do biznesu. Tak jak żaden szanujący się handlowiec nie ujawnia na wstępie swoich prawdziwych intencji, tak też content marketing nie może zastąpić reklamy czy przejąć jej roli. Jego celem jest coś zupełnie innego, a mianowicie ciekawa prezentacja treści i skuteczna integracja firmy na rynku w danej branży. Umieszczając bezpośrednią reklamę w swym contencie, traci się wiarygodność i zaufanie potencjalnych klientów, co z kolei w znacznym stopniu obniża szansę na sprzedaż. W ten sposób działamy więc na własną niekorzyść. Wiadomo bowiem nie od dziś, że do klienta najbardziej przemawia solidnie wypracowany status eksperta w danej branży.
3. Brak umiaru w rozpowszechnianiu contentu
Niemal wszystkie poradniki dotyczące produkcji dobrego content marketingu apelują o brak umiaru, jeśli chodzi o rozpowszechnianie contentu. Ich zdaniem, aby content marketing był naprawdę skuteczny, musi być wszędzie, czyli rozprzestrzeniać się w sieci niczym najgroźniejsza choroba zakaźna. Tylko czy to przekonanie jest rzeczywiście słuszne? W niektórych branżach, jak np. ubezpieczeniowej, może i tak, ale dla większości innych przedsiębiorstw o wiele korzystniejsze okazuje się produkowanie mniejszej ilości contentu, ale za to bardziej wartościowego. A wartościowy content to, jak wiadomo, taki, który dociera do docelowej grupy potencjalnych klientów, przez co jest znacznie skuteczniejszy. Jak zawsze, tak i w tym przypadku najlepszą zasadą wydaje się więc być zachowanie zdrowego umiaru.
Celem osiągnięcia jak największej liczby użytkowników grupy docelowej poleca się też tworzenie tzw. ”person”, ułatwiających jeszcze precyzyjniejsze docieranie do zdefiniowanych grup odbiorców, do których skierowany jest konkretny produkt czy usługa. Przykładowo zapytanie wpisane w wyszukiwarce o treści ”mężczyzna, 60 lat, milioner, Londyn” pozwala nam na dotarcie zarówno do Ozzy Osbourna, jak i do księcia Charlesa. Jednakże trudno o stworzenie contentu, który odwoływałby się w takim samym stopniu do obu osób. W takim przypadku pomaga dalsza specyfikacja person, określająca np. jeszcze inne okoliczności życia, hobby itp., co w efekcie prowadzi do stworzenia contentu skierowanego do jeszcze lepiej zdefiniowanej docelowej grupy osób.
Brak komentarzy