Skip to main content

Pingwin i spółka – aktualizacje Google wcale nie takie straszne

Co ma wspólnego Google z pandą, pingwinem i innymi zwierzętami? Przeczytaj, a dowiesz się wszystkiego o aktualizacjach tej najpopularniejszej firmy świata.

Wyobraź sobie, że masz ochotę zadzwonić do swojego dawno niewidzianego przyjaciela, mieszkającego na przykład w Krakowie. Wiesz, jak ma na nazwisko, ale adres czy numer telefonu są Ci nieznane. Co możesz zrobić? Dysponujesz książką telefoniczną, w której znajdujesz aż 32 osoby o takim samym nazwisku, jakim posługuje się Twój przyjaciel. Po kilkunastu nieudanych próbach, a nawet, w najgorszym wypadku, po obdzwonieniu wszystkich, będąc już w skrajnej irytacji – rzucasz książką telefoniczną.

Wyszukiwarka Google nie chce podzielić losu takiej nieprzydatnej, niefunkcjonalnej książki – stąd kolejne uaktualnienia algorytmu tej wyszukiwarki. Uaktualnienia są potrzebne, bowiem Google to wyjątkowa książka telefoniczna – zawiera około biliona adresów, które stale i dynamiczne zmieniają pozycję. Co więcej, wielu właścicieli adresów podejmuje różne, nie zawsze etyczne działania, by "wskoczyć" na wyższą pozycję.

Czyszczenie wyników Google
Pingwin – bo tak nazwano omawianą aktualizację – wedle słów przedstawiciela Google (Matt Cutts) miał dotknąć i „posprzątać” około 1% tyskich indeksowanych stron, w rzeczywistości jednak jego zasięg jest większy.
To oczywiście nie pierwsza aktualizacja Google, a na pewno też nie ostatnia. Google nie zamierza rezygnować z pozycji lidera na rynku wyszukiwarek internetowych, a to oznacza, że musi wciąż udoskonalać, optymalizować wyniki wyszukiwania, tak, by zadowalały użytkownika. I temu celowi – w mniejszym bądź większym stopniu – podporządkowana jest każda aktualizacja. Warto wspomnieć tu o pierwszych z nich – Boston (luty 2003 r.) oraz Cassandra z kwietnia 2003 r., która rozprawiła się z linkowaniem z domen współzależnych i innymi „słabymi” linkami. Bardzo istotna była także Panda, która ma z pingwinem wiele wspólnego. 

Przejdźmy do rzeczy…
Google chce, aby prezentowane wyniki wyszukiwania odpowiadały intencji i oczekiwaniom użytkowników, co wyklucza samo w sobie „podbijanie” miejsca w wynikach za pomocą praktyk takich jak systemy wymiany linków czy inne sztuczki pozycjonerów. Co więc się liczy? Co zrobić, by zająć wysoką pozycję w rankingu?
Odpowiedź to dobry content. Content is king – to stare (jak na Internet) stwierdzenie, nabiera obecnie coraz większego znaczenia. 

Czym jest dobry content?
Niestety, doskonałego przepisu na to nie ma… Można jedynie podpierać się radami, jakich co jakiś czas udziela Google. Zapewne wiele osób, zwłaszcza bez branżowej znajomości SEO, stwierdzi w tym miejscu, że rzecz sprowadza się tak naprawdę do tego, co na naszej stronie publikujemy. Wiele w tym racji, ale liczy się także częstotliwość oraz sama strona. Co to jest content? To całość Twojej strony www, układ treści, grafiki i obrazy, alternatywne opisy zdjęć, jej usability i tak dalej… Nie zapominajmy tu także o poprawności ortograficznej i interpunkcyjnej.

Jak Google ocenia content?
Trafne pytanie, jeśli ktokolwiek zna na nie odpowiedź, z pewnością pracuje dla Google. Liczy się współczynnik odrzuceń. Zarówno design strony, jak i zawarte w niej treści muszą spełniać oczekiwania użytkownika. Im częściej będzie on zawiedziony Twoją stroną, tym gorzej dla jej pozycji w rankingu.

Jaki content tworzyć?
Pierwszą rzeczą, o której musisz pomyśleć, jest odbiorca. Treści, ich układ i sposób przekazu muszą być do niego dostosowane. Nie sprzedaje się młodzieżowych koszulek w garniturze z krawatem. Przykuwaj uwagę, zachęć każdego do pozostania na stronie. Także poczucie humoru jest zawsze w cenie – nie zapominaj o tym.
Skupiając się na treści, nie wolno pomijać bardziej technicznych aspektów. Optymalizacja kodu strony zgodnie z wytycznymi Google to rzecz niezbędna. Pamiętaj, że Google i jego roboty są szczęśliwe, gdy użytkownik korzystający z wyszukiwarki jest zadowolony. Daj mu więc to, czego oczekuje i potrzebuje, a dodatkowo – dołóż więcej. Zapewne wróci do Ciebie, możliwe, że wspomni o Tobie gdzieś dalej. Google docenia "informatywność" treści, ale – o czym już było wyżej – nie zapomina także o "entertainment".

Last, but not least
Najważniejsza, absolutnie podstawowa zasada, brzmi: nie kopiuj. Google nienawidzi skopiowanego contentu. Kopiowanie treści (na przykład opisów produktu) z innych stron to przysłowiowy strzał w stopę.

Każda kolejna aktualizacja Google witana jest strachem i zgrzytaniem zębami, ale tylko przez tzw. pozycjonerów. Jeśli jesteś odbiorcą treści – możesz się tylko cieszyć. Jeśli prowadzisz e-biznes – też nie ma się czego bać. Najważniejsze to być oryginalnym i być sobą! A jeśli brak Ci czasu lub umiejętności, warto sięgnąć po pomoc specjalistów. Rzesza webmasterów i copywriterów czeka. 


Brak komentarzy


Masz pytanie lub opinię na temat artykułu? Napisz do nas!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są zaznaczone*

*
*

Managed-Service

Textbroker oferuje szeroką gamę usług Managed Service. Managed Service da Ci dodatkową pomoc oraz osobistego account managera, zawsze wtedy, gdy przekażesz nam zarządzanie Twoimi projektami.

Poproś o niestandardową wycenę!

Self Service

Potrzebujesz aktualnego contentu? Zarządzaj więc swoimi projektami poprzez Textbroker Self-Service. Ty wybierasz poziom jakości, cenę i autora Twoich tekstów.

Zarejestruj się za darmo!

Autorzy

Tysiące autorów z całego świata zarabiają z Textbrokerem, wiodącym dostawcą niestandardowego contentu. Zostań autorem Textbrokera i zyskaj dostęp do tysięcy projektów.

Zarejestruj się za darmo!